Newbie/ Świeżynka

Here’s the thing… I’m but at the same time I’m not a total newbie to the bdsm lifestyle.

I guess it kind of began when I was around 16 years old. I wanted to borrow „Lolita” by Vladimir Nabokov from my local library. The librarian, however, decided I was too young to read it and she refused to give me the book. So, in the act of childish revenge I took Marquis de Sade’s book. The lady lent it to me without a single wink or twitch of her face muscles (probably because it was labelled as „psychology”)… I had no idea what I signed for…

The moral is, I was way too young to read de Sade (well, I put it down after 20, or so, pages, frightened and thinking: how, why and what the hell) but the seed of curiosity had been planted. It took me more than a decade to let it grow and fully bloom… But better late than never 😉

Later on, when I finally started to have a sex life (self- pleasing included 😉 ) I discovered I wanted something more. Not a regular intercourse, but something raw, wild and at least a bit different than „normal” or „standard”.

And then, at some point, I found out I love to be spanked and have my hair pulled and to be bossed around. By accident, of course (as it usually is with the greatest discoveries 😉 ). So, at the age of twenty- something I started my reasearch into bdsm. I searched through various websites, blogs (some of them were pretty gross 😉 ) and books (yup, including „50 shades of Grey” but that is a topic for another entry).

…………………………………………………………………………………

Cała sprawa wygląda tak- jestem, ale nie do końca, zupełną świeżynką w świecie bdsm.

Wydaje mi się, że to wszystko zaczęło się, jak miałam ok. 16 lat. Chciałam wypożyczyć „Lolitę” Vladmira Nabokowa w lokalnej bibliotece. Jednak bibliotekarka doszła do wniosku, że jestem za młoda na taką książkę i odmówiła mi wypożyczenia jej. Więc, w akcie dziecinnej zemsty sięgnęłam po Markiza de Sade. Dostałam tę książkę bez mrugnięcia okiem, czy najmniejszego skurczu mięśnia na twarzy pani z biblioteki (prawdopodobnie dlatego, że de Sade był w dziale psychologii). Nie miałam pojęcia, po co właśnie sięgałam.

Morał jest taki, że byłam zdecydowanie za młoda na czytanie de Sade (odłożyłam go po 20 stronach, albo coś koło tego, z głową pełną pytań na zasadzie: Jak? Dlaczego? I po cholerę?!), ale ziarno ciekawości zostało zasiane. Zajęło mi, co prawda, ponad dekadę, żeby pozwolić mu urosnąć i zakwitnąć, ale lepiej późno niż wcale.

Później, kiedy zaczęłam już mieć jakieś życie seksualne (samozaspokajanie też się liczy ;), odkryłam, że chcę czegoś więcej. Nie tylko normalnego współżycia, ale czegoś bardziej surowego, dzikiego, innego od tego, co „normalne”, czy „standardowe”.

W pewnym momencie dowiedziałam się, że uwielbiam dostawać lanie, być ciągnięta za włosy i mieć wydawane polecenia. Oczywiście, odkryłam to zupełnie przez przypadek (jak w przypadku wszystkich największych odkryć 😉 ). Więc, w wieku dwudziestu-paru lat rozpoczęłam swoje poszukiwania w obrębie bdsm. Przeszłam przez wiele stron, blogów (niektóre były straszne 😉 ) i książek (tak, włączając w to „50 twarzy Greya”, ale to materiał na inny post).

 

Dodaj komentarz